Jedną z najbardziej poszkodowanych branż w czasach ciągłych lockdownów i niepewnych, zmieniających się ciągle przepisów jest niewątpliwie sektor usług gastronomicznych. Właściciele i pracownicy rozmaitych lokali z dnia na dzień wiosną 2020 roku stracili swoje źródła dochodu bez żadnego zapewnienia, kiedy będą mogli na nowo otworzyć swoje knajpy. Mnóstwo przybytków, szczególnie mniejszych i lokalnych, musiało na zawsze zakończyć swoje działalności. Ci, którzy przetrwali pandemiczną nawałnicę, musieli się nieźle napocić, by móc dzisiaj wciąż serwować nam jedzenie.

Przejście z oferty stacjonarnej na tylko i wyłącznie dowóz ocalił wiele miejsc przed kompletnym bankructwem. Warto docenić zaangażowanie konsumentów, którzy w najcięższych momentach solidarnie zamawiali jedzenie ze swoich ulubionych restauracji, choć na co dzień tego wcale nie robili, by je dodatkowo wspomóc. Poza klasycznym „przebranżowieniem się” z oferty na miejscu w jadłodajnie oferujące tylko i wyłącznie zamówienia na wynos, wiele lokali poszło o krok dalej. Zamienianie swoich gotowych dań w produkty sprzedawane w sklepach spożywczych również było ciekawą i kreatywną alternatywą dla wielu szefów kuchni, by mieć jak i dla kogo wciąż przygotowywać swoje przysmaki.

Rzeczywistość gastronomiczna zmieniła się na zawsze. Właściciele rozmaitych restauracji przeżyli istną terapię szokową i już zawsze będą musieli być ostrożni w swoich ruchach biznesowych. My, konsumenci, również możemy wyciągnąć naukę z tej specyficznej sytuacji. Sztuka gotowania smacznego jedzenia i podania go w przystępnej cenie to fenomen, którego często nie docenialiśmy przed czasami pandemii. Co by się nie działo w przyszłości, pamiętajmy o dziale gastronomicznym i starajmy się, jeżeli tylko oczywiście możemy, wspierać tych ciężko pracujących ludzi. Kucharze, kelnerzy, kurierzy zajmujący się dowozem i wszyscy pozostali pracownicy świata gastronomicznego wkładają w to całe serca i przez ostatnie dwa lata, bez cienia wątpliwości, ich zawody zostały aż zanadto pokrzywdzone.