
Azjatycka kuchnia na przestrzeni ostatniej dekady przeszła w Polsce transformację. Od specyficznej niszy dla koneserów, przeistoczyła się w jeden z najpopularniejszych pomysłów na zjedzenie czegoś na mieście, uwielbiany przez miliony. Jeszcze mniej niż pięć lat temu krążyła legenda (często słuszna), że dobre sushi i ramen można zjeść jedynie w dużych miastach. Tam bowiem trend orientalnych przysmaków rzeczywiście dotarł szybciej, a wraz z nim jakościowe lokale pilnujące swojej renomy.
Gdy trend na kuchnię z kraju kwitnącej wiśni zaczął się rozprzestrzeniać, wszelkie pomniejsze miejscowości i regiony, naturalnie, podłapały modę na surowe ryby. Wówczas, rzeczywiście powstał niemały dysonans, w którym sushibary w mniejszych lokalizacjach nie miały konkurencji. Korzystając ze swoistego monopolu, serwowały, co mogły, i nikt specjalnie nie mógł pokręcić nosem – przecież nie było nic w zamian. Ten precedens owocował jedzeniem często wątpliwej jakości, do którego niespecjalnie dało się przyczepić, bo lokalni mieszkańcy nie mieli porównania. Dzisiaj te czasy, na szczęście, przeminęły i restauracje z japońskimi przysmakami muszą pilnować swojej jakości zarówno w stolicy, jak i na peryferiach kraju. I chwała im za to.
Przykładem tak dobrze prosperującego przybytku serwującego sushi oraz rozmaite inne dania z dalekiego wschodu jest nowotarskie Sushi Banzai. Ten otwarty nieco ponad rok temu lokal to kwintesencja stylu i smaku, którego nie powstydziłaby się żadna metropolia. Wszystkie ryby powalają świeżością i pieczołowitością przygotowania. W daniach z woka rzeczywiście czuć charakterystyczny, palony posmak, a buliony ramenów są intensywne i sycące jak nic innego. Nowy Targ może pochwalić się fragmentem Japonii wręcz 1:1 wykradzionym z Kraju Samurajów. Jest to też wspaniały dowód na to, że erę jakościowego street foodu znajdującego się tylko w dużych miastach mamy już dawno za sobą. Zagraniczną sztukę gotowania można uprawiać z pasją już naprawdę wszędzie, co napawa niemałym optymizmem.